Poświęcenia kościoła dokonał ks. Bronisław Wojaczyński, proboszcz w Krzemienicy i dziekan łańcucki.
Następnie przy ołtarzu polowym odprawił Mszę św. „wotywę”, podczas której odczytał dekret erekcyjny nowej parafii. Sumę odprawił rodak czarnieński ks. Józef Pasierb, proboszcz w Borku Nowym, a kazanie wygłosił proboszcz w Łące ks. Józef Sołtysik (…)

(…) Do budowy kościoła znacznie przyczyniła się samotna
Małgorzata Czado z Podborza (ur. 12 sierpnia 1874 r. – zm. 21 sierpnia 1957 r.,
córka Walentego i Agnieszki z domu Panek). Ta kobieta, nazywana przez ludzi
Margośką, była bardzo energiczną, trochę nerwową, ale pobożną kobietą,
tercjarką, gorliwie uczęszczała do kościoła w Krzemienicy a potem w Czarnej.
Znana była z umartwiania się, zachowywania surowych postów, co było przyczyną
wielokrotnych jej zasłabnięć w kościele. Mieszkała z chorą na nogi siostrą
Kunegundą, którą troskliwie się opiekowała, (woziła ją taczkami do kościoła w
Czarnej na Mszę św. i na nabożeństwa w maju i październiku). Należała do II Zakonu
św. Franciszka (była tam przez 3 lata skarbniczką), gorliwie brała udział we
wszystkich „posiedzeniach” tercjarzy w Krzemienicy. Słyszała na tych
spotkaniach o „apostolstwie dobrego czynu…, o potrzebie przebudowy świata przez
tercjarzy…, że to za mało zadowalać się odmówieniem obowiązkowych modlitw, ale
trzeba zewnętrznego działania…” i mocno postanowiła sobie działać na rzecz
wybudowania kościoła w Czarnej. (Ceniąc jej autentyczną pobożność, po jej
śmierci starsi ludzie szczerze sobie życzyli: „żeby się dostać tam, gdzie jest
Margośka”). Nie zrażając się kpinami niektórych Czarnian z krzyżem w ręce, z
młodszymi od siebie kobietami chodziła od domu do domu kwestując, za
furmankami, czy wprost napędzając ludzi do pracy przy budowie kościoła. Za
własne pieniądze kupiła na rzecz przyszłego kościoła 6 tysięcy cegieł z
rozbiórki austriackich „kasarni” – koszar wojskowych w Żołyni. Zapał Małgorzaty
Czado udzielał się innym mieszkańcom Czarnej. A tym, którzy nadal powątpiewali
w możliwość zbudowania w Czarnej choćby kaplicy, odpowiadała żartując: „Jak nie
będzie kaplica, to mojemu Kubie piwnica”.
W budowie kościoła pomógł także hrabia Alfred Potocki dając
drzewo „z opustem” 200 złotych oraz obiecał zapłacić połowę ceny za wykonanie
wielkiego ołtarza, pod warunkiem, że na tym ołtarzu w miejscu widocznym nędzie
umieszczony jego herb rodowy „Pilawa” (na ozdobnej tarczy półtrzecia krzyża z
koroną hrabiowską).
(Fragmenty monografii "CZARNA koło Łańcuta Wieś i parafia" ks. Władysława Piętowskiego)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz