"Lato jak ze snu"


Reportaż nagrodzony w konkursie "Lato jak ze snu"

"PAMIĘTNIKI Z WAKACJI" - Wiktoria Szpunar
  
13 sierpnia 2013, Chorwacja

- Zapamiętajcie ten widok. Może już nigdy tutaj nie wrócimy.

Słońce powoli wysuwało się nad horyzont, oświetlając różową wodę. Morze było spokojne i tak piękne, jakby na pożegnanie chciało nam dać z siebie jak najwięcej.
Udało się mu.
Nigdy nie mogłabym zapomnieć tego poranka. Sam o to zadbał.


26 czerwca 2015, szkoła


9:45

„Uśmiech, wyprostuj się. Weź świadectwo i podaj dłoń nauczycielce”
Ach, jak trudno było się skupić tego dnia!

„Wakacje, wakacje ,wakacje!” – krzyczał mój mózg kiedy wyciągnęłam rękę, aby odebrać moje wzorowe świadectwo. Na plastikowych krzesełkach, wśród znajomych twarzy zarejestrowałam dumną minę mojej mamy.
Gdzieś z boku moje koleżanki piszczały i klaskały jak głupie – wszystkim udzielała się już wakacyjna atmosfera.

„Jeszcze tylko chwileczkę” –próbowałam wcisnąć moim nogom, które same rwały się do podskoków , kiedy wracałam na swoje miejsce.

11:33
Wolność!!!

15 lipca 2015, dom – dwa dni do wyjazdu nad Morze Bałtyckie

- To jak?

- Kochanie, popatrz tylko na pogodę! To są wakacje, dzieciaki liczą na pluskanie się w wodzie, a nie zwiedzanie w deszczu i siedzenie w domkach przez dwa tygodnie.

- Czyli Chorwacja?

- Pewnie tak. Sami wiecie jak to jest nad polskim morzem.

- Nina, Jacek, jedziecie?

To był dzień pełen telefonów, rozmów i… nerwów. W tym wszystkim przeważało jednak podekscytowanie. Z dużą domieszką radości.

- No to jedziemy na Chorwację! – oznajmił tata naszej sporej (dwunastoosobowej!) grupce. 

Wujek Jacek siedział pochylony nad mapą śledząc razem z moją (nieco przerażoną) mamą czekającą nas drogę. Tata z wujkiem Karolem ustawiali w autach nawigację, a ciocia Nina wspólnie z ciocią Jolą próbowały okiełznać moich kuzynów, którzy – delikatnie mówiąc – baaardzo cieszyli się z tej zmiany planów.

14 lipca 2015, Polska - wyjazd

18:06
Na stertę naszych bagaży udało mi się jeszcze wcisnąć jedną parę butów, rurkę do nurkowania i trzecią książkę (po długich rozmyślaniach postanowiłam ją jednak dorzucić. W tej decyzji utwierdziła mnie mama, która ze śmiechem powiedziała, że „nie ma zamiaru słuchać moich narzekań, że nie mam już co czytać”. Z perspektywy czasu to była moja jedna z najlepszych decyzji tego dnia). Z trudem domknęłam bagażnik.

18:20
- Słyszycie mnie? - zapytał tata przykładając gruszkę radia CB do ust.

- Tak.

- Jak Ojca Dyrektora.

Eh, ten język kierowców….

- No to jedziemy!

Chorwacjo, nadciągamy!

15 lipca 2015, Gdzieś Między Polską a Chorwacją

3:47
Chorwacjo, nadciągamy?!
Ha, ha, dobre…
Miałam nadzieję, że ta mordercza podróż zostanie nam dobrze wynagrodzona.

13:08
A jednak tu wróciliśmy.
Chęć odwiedzenia plaży przezwyciężyła nasze zmęczenie i chwilę później wszyscy wylądowaliśmy w rozkosznie chłodnej wodzie.

17 lipca 2015, Park Narodowy KRKA

„Czasami nie mogę pojąć tego, kto mógł na tym świecie stworzyć tyle pięknych miejsc. To wydaje się zbyt cudowne, żeby mogło być prawdziwe.”

To był jeden z tych momentów, które pamięta się przez całe życie.

Skradinski Buk:
17 kaskad
o łącznej wysokości 45,7 m
i z łącznym spadem 242 m

Dorzućmy do tego jeszcze kąpiel pod tym oto wodospadem.
Piękne. Nieziemskie.

18 lipca 2015, Chorwacja, Podstrana

- Jedzie pan do Splitu?

- Da, Split.

- Ile płacimy? How much?

- Ovo je mój autobus.

- Aaa, czyli pan nie kursuje?

- Da. Ali mogu vam voziti. Možete li mi platiti.

- OK. Zapłacimy. Ile? 80 kun?

- Dobro.
Właśnie złapaliśmy autobus na „stopa”. Przemiły kierowca przez całą drogę próbował nawiązać z nami konwersację, na co zwykle odpowiadaliśmy śmiechem, kiedy wydawało nam się, że to właśnie miał być żart.
Split był cudowny. W murach starożytnego pałacu Dioklecjana tętniło życiem. W wąskich uliczkach, niczym z reklamy biura turystycznego, rozbrzmiewał gwar rozmów i klimatyczna muzyka. Wystawy w sklepach kusiły różnościami, a z zielonych okiennic ciekawie wyglądali mieszkańcy pałacowych „kamieniczek”. Wszędzie czuć było lawendę, zapach morza i chorwackiego słońca…

21 lipiec 2015, Morze Adriatyckie, wyspa Brač

8.45
Podczas rejsu statkiem czas jakby zwolnił, dookoła widać było tylko morze, a od czasu do czasu małe skaliste wysepki. Rozmyślałam, jak to byłoby na takiej mieszkać.
Woda przy brzegu ma cudownie lazurowy kolor. Codziennie rano wychodziłabym z mojego małego domku z okienniczkami, aby schłodzić się w krystalicznej wodzie, a wieczorem oglądałabym zachody słońca. Marząc, zapadłam w sen, do którego ukołysały mnie fale.
 
10.38
Ktoś szturchał mnie łokciem.
- Wiktolia, wstawaj! Widac już ten zloty lóg!
Rzeczywiście, w dali wydać było wcinający się w morze odcinek – Zlatni Rat, jedną z najpiękniejszych plaży na Adriatyku, przez wielu uważaną za jedyną na świecie plażę ułożoną prostopadle do wybrzeża.

15.28
Zacumowaliśmy w dość głębokiej zatoce, w miasteczku Pučišća słynącym z rzeźby. Wszystkie domy wybudowano tam z białego kamienia, a dachy pomalowano na czerwono.
Ten przystanek utwierdził mnie w przekonaniu, że rejs będzie jednym z najlepszych wspomnień w moim życiu.

23 lipiec 2015, Chorwacja, Węgry, Słowacja lub Polska

Tego dnia nawet niebo płakało z powodu naszego powrotu.

- Ta droga jest okropna! Chyba już więcej tu nie wrócimy... - powiedziała mama zerkając na licznik. 

Ale głosik w mojej głowie wciąż powtarzał „To jeszcze nie koniec”.

19 sierpień 2015, Trójmiasto

Wciągałam na siebie dość gruby sweter rozmyślając o nieprzewidywalności moich tegorocznych wakacji. To była ciągła zmiana planów.
Powinnam teraz siedzieć za kamerą, uczestnicząc w warsztatach filmowych, ale... no właśnie – zamiast tego podziwiałam naprawdę cudowny Gdańsk.

Tydzień temu tata przyszedł do domu z wieścią,że jednak jedziemy nad morze. „Ale fajnie!” - myślicie pewnie, ale ja byłam już nastawiona na coś innego - zapisałam się na warsztaty filmowo – telewizyjne, akurat w tych samych dniach.

Jednak morze wygrało.
Woda w Bałtyku była naprawdę lodowata, dlatego postawiliśmy na zwiedzanie.

...153, 154, 155... – mama z Mateuszem odliczali pokonane już schody.

- Połowa za nami! - oznajmił nieco zadyszany tata.

Widok z góry był niesamowity – Stocznia Gdańska, kamieniczki, Wisła, Żuraw, Bursztynowy Stadion, ulica Długa – wszystko to widoczne z jednego punktu – malutkie i piękne.

20 sierpień 2015, Jastrzębia Góra

Kocham zachody słońca. Ten moment, gdy idzie spać, chowa się za horyzontem, oddając niebo ciemności i reszcie gwiazd. One wchodzą powoli i dostojnie, rozwijając nad nami czarny aksamit upstrzony maleńkimi diamencikami.

Nad morzem wydaje się to jeszcze piękniejsze. Woda przyjmuje blask słońca, rumieni się, jakby z dumy i wysiłku. Przy końcu słońce chowa się szybciej, jakby nie mogło się już doczekać odpoczynku.

Masz tylko te magiczne kilka minut, zanim całkiem zanurzy się w wodzie.

31 sierpień 2015, Czarna, dom

Całe dwa miesiące pracowałam nad tym, aby te wakacje były jak najlepsze. Udało się.
Wszystkie zwiedzone miejsca, poznane osoby, zapachy pozostaną we wspomnieniach.

Cudowna Chorwacja, Bałtyk oraz Bieszczady – ostatnia wycieczka na pożegnanie wakacji, gdzie udało nam się wspiąć na Połoninę Wetlińską i Sine Wiry – to wszystko tworzy nową historię, którą będę jeszcze czuć siedząc nad kartkami podręczników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz