Barszcz Sosnowskiego
Barszcz Sosnowskiego, czyli "zemsta Stalina"
Potencjalnie
śmiertelnie groźny barszcz Sosnowskiego nie jest rośliną, która rosła w
Polsce od zawsze. Trafiła tu w wyniku radzieckich eksperymentów. Miała
być uprawiana jako roślina pastewna dla zwierząt. Teraz, choć ludzie już
jej nie chcą, to rozprzestrzenia się sama. I może zabić.
Materiał
magazynu "Polska i Świat"
Mieszkanka Jeleniej Góry zetknęła się z
barszczem Sosnowskiego kilka dni temu podczas prac w ogrodzie. Poparzyła
się sokiem zawartym w liściach i łodydze rośliny. Do szpitala zgłosiła
się po kilku dniach, gdy rany nie chciały się goić a wręcz się
pogarszały. Choć początkowo stan jej był dobry, to później stopniowo się
pogarszał i doszło do zgonu.
Wszystkiemu winna niecodzienna roślina, osiągająca nawet pięć metrów
wysokości. Ma charakterystyczne rozłożyste białe kwiatostany i duże
liście. Przeważnie rośnie w dużych skupiskach, które wyglądają bardzo
imponująco i ciekawie. Nie należy się jednak do nich zbliżać. Barszcz
Sosnowskiego ma w sobie bowiem zawarte parzące substancje. Nie
trzeba rośliny dotykać, bowiem może poparzyć samymi oparami, które
wydostają się z niej w gorące dni. Początkowo toksyny zostawiają
niewielkie ślady podobne do oparzenia pokrzywy. Jednak po wystawieniu na
słońce szybko przeradzają się one w ciężkie oparzenia drugiego i
trzeciego stopnia. Niebezpiecznie związki są bowiem aktywowane przez
promiennie UV. - Barszcz tak naprawdę jest niebezpieczny cały czas, bo musimy pamiętać,
że czy to jest roślina mała, czy roślina duża, to ona zawsze będzie
miała w łodydze i częściach liści soki, które mogą spowodować poparzenie
- mówi Mariusz Wawrzyniak z Zakładu Usług Komunalnych w Szczecinie. Po
zetknięciu się z sokami barszczu Sosnowskiego najlepiej szybko i
dokładnie umyć poparzone miejsce oraz nie wystawiać go na słońce przez
kilka dni. Przede wszystkim roślin należy jednak unikać. Ich obecność
najlepiej zgłosić do straży miejskiej czy zakładu usług komunalnych. Zwalczanie
barszczu Sosnowskiego jest jednak zadaniem syzyfowym. Roślina ta
świetnie ma się w polskim klimacie i zwiększa zasięg swojego
występowania, choć jeszcze pół wieku temu praktycznie jej w Polsce nie
było. Wszystkiemu winne radzieckie eksperymenty z naturą. Rosnący w
kaukaskich dolinach barszcz Sosnowskiego uznano w latach 50. za świetną
roślinę pastewną. Przez pewien czas próbowano ją uprawiać w PGR-ach z
czego szybko jednak zrezygnowano, bo parzące właściwości barszczu
okazały się bardzo problematyczne. Roślina poradziła sobie jednak
świetnie bez ludzi i rośnie dzisiaj w wielu miejscach Polski. Swojego
czasu nazwano ją „zemstą Stalina”.
Na szczęście w naszych okolicach nie było dużych PGR-ów, specjalizujących się w chowie bydła, bo właśnie pod takim kątem eksperymentowano z tą rośliną. Jej młode pędy są bogate w składniki pokarmowe, a ponad to cechuje się ona dużym przyrostem zielonej masy. Owszem nadawała się ona na kiszonkę, ale tylko do pewnego stadium rozwojowego. Niestety jak to w PGR-ach bywało, opóźniony, albo niestaranny zbiór spowodował osiągnięcie przez rośliny dojrzałości nasiennej i jak to się mówi - lawina ruszyła. W naszych okolicach nie spotkałem tej rośliny, jednak dużym problemem jest ona na południu naszego województwa. Jeżdżąc w Bieszczady w okolicach Wojtkowej, Kwaszeniny, Arłamowa widziałem całe hektary areałów zachwaszczone tą rośliną.
OdpowiedzUsuńBardzo niebezpieczna roślina ten barszcz sosnowskiego. Dobrze, że nawet w tv ostrzegają, trzeba uczulać dzieci, bo może okazać się śmiertelny.
OdpowiedzUsuń